Roma J. Fiszer to polska autorka powieści obyczajowych, która swoje książki publikuje pod pseudonimem. Urodziła się w Poznaniu, obecnie mieszka w Gdyni, a każde lato spędza na letnisku nad kaszubskim jeziorem Mausz.
Elwira jest dziennikarką, która po rodzinnej tragedii i zerwaniu zaręczyn zacieśnia swoją więź z babcią Łucją, która stała się jej najbliższą rodziną. Młoda kobieta po przeczytaniu dwóch listów, których adresatką była jej prababka Apolonia, na prośbę babci Łucji postanawia dowiedzieć się czegoś więcej o losach Apolonii i jej ukochanego Zbysława. Przez internet poznaje Krzysztofa – prawnuka brata Zbysława, który poszukuje potomków Apolonii i umawia się z nim na przeszukanie dwóch kufrów ulokowanych na strychu jego leśniczówki noszącej nazwę Świerki. W tym celu wyrusza na tydzień do Borów Tucholskich, gdzie ma zamiar odkryć historię tajemniczej i tragicznej miłości Apolonii i Zbysława, których wybuch drugiej wojny światowej zastał w chwili, gdy oboje pływali na transatlantyku „Batory”. Elwira już pierwszego dnia pobytu w leśniczówce Świerki odkrywa, że młody leśniczy nie jest jej zupełnie obojętny.
„Szczęście pod świerkami” to historia, która przerosła moje oczekiwania. Uwielbiam powieści pełne tajemnic z przeszłości, których bohaterowie powoli odkrywają kolejne sekrety z życia swoich przodków. Nie ukrywam, że miałam pewne wątpliwości, gdy wybierałam tę książkę. Wiedziałam, że pojawi się w niej trudny temat drugiej wojny światowej, który wydaje się jeszcze cięższy w obliczu wojny, która obecnie trwa za naszą wschodnią granicą. Jestem już zmęczona tymi wszystkimi wojennymi doniesieniami ze Wschodu, po co miałabym przytłaczać się bardziej? Postanowiłam jednak zaryzykować i nie żałuję. Autorka skupiła się przede wszystkim na relacji Apolonii i Zbysława, a jej tłem była historia „Batorego”, polskiego statku pasażerskiego, transatlantyku, którego lata świetności przypadły na okres wojny. To właśnie w sierpniu 1939 roku Apolonia Wenta pozostawiła na polskim lądzie męża wraz córką i wyruszyła w 39. rejs „Batorego” jako szefowa jego części hotelowej. Nie miała jednak pojęcia, że przez długie lata nie zobaczy się z bliskimi, którym w Polsce będzie grozić śmiertelne niebezpieczeństwo ani, że w jej życiu pojawi się nowy mężczyzna.
Powieść Romy J. Fiszer należy czytać powoli i uważnie, inaczej teraźniejszość może pomieszać się z przeszłością. Akcja toczy się leniwie z niespiesznym dążeniem do odkrycia prawdy sprzed lat. Fabuła rozwija się dwutorowo. Autorka przedstawia historię Elwiry i jej babci oraz Krzysztofa, która ma miejsce w 2015 roku, ale też cofa się do wydarzeń z czasów drugiej wojny światowej oraz początku lat 50. XX wieku.
Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie babcia Łucja, która ma bardzo dobrą pamięć, strzela datami z głowy niczym z karabinu maszynowego, pamięta nazwiska osób, które od dawna nie żyją. Gdy przyglądałam się śledztwu, które prowadziła wraz z wnuczką, przypomniały mi się moje rozmowy o dawnych czasach, które prowadziłam ze swoją babcią, gdy ta jeszcze żyła. Ta książka odkopała wiele miłych wspomnień. Ale to nie wszystko!
Pokochałam sielski, leśny klimat tej powieści. Zachłysnęłam się opisami przyrody Borów Tucholskich i okolic leśniczówki Świerki, czy letniska w Zielonym Dworze nad Mauszem, do którego autorka zaprosiła nas pod koniec historii. Czytanie tej książki sprawiło mi ogromną przyjemność i niewiarygodnie mnie zrelaksowało.
„Szczęście pod świerkami” to przepięknie napisana powieść, w której łączą się losy wielu pokoleń. Jest to pełna tajemnic historia o przyjaźni, miłości, poświęceniu i walce o szczęście, ale przede wszystkim o rodzinie. Jestem ogromnie ciekawa kolejnego tomu, który Roma J. Fiszer zapowiedziała w notce „Od autora”.
Lubię bardzo takie wielopokoleniowe powieści. Będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę po książki tej autorki, kuszą mnie od dawna :)
OdpowiedzUsuń