Daria Orlicz to pseudonim, pod
którym swoje książki publikuje Katarzyna Misiołek. Napisała kilka
bestsellerowych powieści społeczno – obyczajowych. Od niedawna pisze również
kryminały i thrillery psychologiczne. Urodziła się w Krakowie, jest absolwentką
Wyższej Szkoły Pedagogicznej.
Przez kilka lat mieszkała w Rzymie. W swoim życiu
podejmowała się różnych zajęć, od tłumaczki, przez radiową pogodynkę, do
hostessy. Aktualnie w ramach współpracy pisze dla kilku znanych wydawnictw
prasowych oraz książkowych.
Autorka lubi literaturę, filmy grozy, fantastykę
postapokaliptyczną, mroczne thrillery oraz biografie. Ponadto interesuje się
turystyką, psychologią, medycyną niekonwencjonalną, a nawet tarotem.
W jednym z nadmorskich miasteczek
w wyniku śmiertelnego potrącenia przez samochód ginie miejscowa pielęgniarka
Aleksandra Fabianowicz. Nazajutrz nastoletni chłopiec, zaniepokojony
nieobecnością matki, zgłasza jej zaginięcie na komisariacie Policji. Sprawę ma poprowadzić młodszy aspirant
Krzysztof Bugaj wraz z Wojciechem Kicińskim. Już pierwsze zebrane dowody
wskazują na to, że potrącenie nie było nieszczęśliwym wypadkiem, a sprawca
celowo popełnił przestępstwo. Śledczy staną jednak przed trudniejszym wyzwaniem
– znalezieniem winnego. A motyw mogło mieć naprawdę wiele osób, ponieważ
Aleksandra miała wielu wrogów, a plotki, które krążyły na jej temat nie
stawiały Fabianowicz w najlepszym świetle. Sprawy komplikują się jeszcze
bardziej, gdy w miasteczku ginie kolejna kobieta. Krąg podejrzanych wcale nie
staje się węższy. Pojawia się pytanie, czy obie sprawy są ze sobą w jakiś
sposób powiązane? Czy za śmierć obu pań odpowiedzialny jest jeden sprawca? Kto
mógł popełnić obie zbrodnie?
Przyciągający tytuł,
przyciągająca wzrok okładka i intrygujący opis – to wystarczyło, abym skusiła
się na książkę Darii Orlicz. Byłam przecież spragniona pełnych wrażeń powieści
kryminalnych, zwłaszcza tych spod pióra polskich autorek. Po książce Magdaleny
Knedler „Nie całkiem białe Boże Narodzenie” czułam ogromny niedosyt historii z
policjantami w tle. I niestety mocno się zawiodłam.
Po pierwsze jest to drugi tom
serii „Stracone dusze”, o czym nie miałam bladego pojęcia do chwili pisania tej
recenzji. Nie czytałam poprzedniej części, która nosi tytuł „Diabelski młyn” i
chyba wcale nie mam czego żałować. Jak widać nieznajomość pierwszego tomu nie
stoi na przeszkodzie, by sięgnąć po kolejny. Czy zdecyduję się na następne książki autorki
– nie wiem. Jeśli tak, to wyłącznie z ciekawości, by przekonać się, czy
poprawiła swój pisarski warsztat. Nie będę miała wobec tej lektury wygórowanych
oczekiwań. Od kiedy komórka ma… MONITOR?
Po drugie dawno nie spotkałam tak
kiepskich bohaterów. Nawet nie chce mi się
tracić czasu na przybliżanie poszczególnych sylwetek. W powieści pojawia
się mnóstwo postaci i nie jest łatwo wszystkich zapamiętać, zwłaszcza, że nikt
nie jest tu wart zapamiętania. Dla mnie wszyscy byli jednakowi, bez krwi i
kości. Ani jednego pozytywnego bohatera, wszyscy nikczemni i zepsuci do szpiku
kości. Swoim skandalicznym zachowaniem dorównywali zbuntowanym trzynastolatkom.
Nie mogłam tego znieść.
Aleksandra Fabianowicz po rozstaniu
z mężem nie potrafiła przepuścić żadnej okazji na przygodny romans, nawet z
dużo młodszymi od siebie mężczyznami. Korzystała z życia bez żadnych
ograniczeń. A temu wszystkiemu przyglądał się jej nastoletni syn. Lokalna
społeczność bardzo szybko przypięła jej łatkę puszczalskiej.
Krzysztof Bugaj to typ
faceta-zdobywcy. Ordynarny, niemoralny, wzbudzający moje obrzydzenie. Traktuje
kobiety przedmiotowo, jak zabawki. Łatwo pogubić się, z kim aktualnie jest w
związku. Monogamia jest dla niego pojęciem zupełnie obcym. Dzieci też ma sporo,
w różnym wieku i to każde z inną kobietą. Bugaj jest wyjątkowo mocno
przerysowaną postacią.
Po trzecie w tak krótkiej, bo
niespełna trzystustronicowej książce, pojawia się przytłaczająca ilość wątków.
Akcja jest tak szybka, że naprawdę trudno jest za nią nadążyć. Nim rozwinie się
jeden wątek (a co tu dopiero mówić o jego zakończeniu!), pojawia się następny. W
dodatku w moim odczuciu śledztwo nie było zbyt profesjonalne, a co za tym idzie
wiarygodne. W porównaniu z innymi powieściami kryminalnymi czy thrillerami
psychologicznymi „Martwe dusze” wypadają słabo. Książka Darii Orlicz przesycona
jest wulgaryzmem, seksem i scenami erotycznymi, bliżej jej do taniego
romansidła albo erotyku. Nie tego oczekiwałam po tej lekturze. Autorka skacze z
tematu na temat. Historia przeładowana jest zdradami, ponadto pojawia się
hazard, homoseksualizm, masa zbrodni, a nawet wątek byłego księdza, który
prowadzi podejrzaną działalność zrzeszającą mieszkańców.
Po czwarte i chyba ostatnie: język.
Zarówno kreacja bohaterów, jak i styl wypowiedzi pozostawiają wiele do
życzenia. Dialogi nie były udane, raczej na niskim poziomie. Jak wspomniałam
wcześniej, wulgaryzmy sypały się jak liście z drzew jesienią. Nawet ja mam
jakieś granice wytrzymałości w tej kwestii. I ten „monitor komórki”, który
pojawił się na pierwszych stronach powieści. On zdecydowanie powalił mnie na
łopatki.
„Martwe dusze” to historia, która
w zamyśle autorki miała być kryminałem graniczącym z thrillerem
psychologicznym. Efekt końcowy niestety nie spełnił moich oczekiwań. Daria
Orlicz miała bardzo dobry pomysł, lecz niestety jego realizacja nie była
wystarczająco staranna. Szkoda, że autorka nie potrafiła wykorzystać w pełni
swojego potencjału, to mogła być naprawdę dobra powieść.
Ocena: ✭✭✭✭✭✭✭✭✭✭
Za egzemplarz recenzencki dziękuję księgarni internetowej:
Fajne książka :* Ale nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam https://ispossiblee.blogspot.com/2019/01/jak-ubrac-sie-na-spotkanie-biznesowe.html
Nie słyszałam, nie planowałam i jak widzę niewiele straciłam...
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, aczkolwiek zbytnio nie jest w moim gatunku, więc raczej nie skuszę się przeczytać :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
tytuł trochę mnie zraża...
OdpowiedzUsuńSzkoda,że w rezultacie nie podobało Ci się tak bardzo :3
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej ksiażce, ale jak dla mnie zapowiada się ciekawie :D
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać Twój tekst z entuzjazmem, bo książka należy do gatunku, który bardzo lubię, no i pomyślałam, że może dzięki Tobie odkryję jakieś nowe nazwisko, ale cóż... Entuzjazm opadł szybciutko. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na podsumowanie roku. :)
Ogólnie nie lubię i nie czytam kryminałów ani thrillerów. Wolę lżejsze lektury :)
OdpowiedzUsuńOstatnio mało czytam i raczej sięgam po sprawdzone tytuly. Twoja recenzja potwierdza, że to dobry wybór ��
OdpowiedzUsuńo Borze liściasty, nie, ja podziękuję, ostatnio mam w swoim czytelniczym życiu zbyt wiele tandetnej erotyki :D
OdpowiedzUsuńDziękuje wiem czego mam unikać ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, ale w tym przypadku spasuję.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com
ta książka musi być dobra
OdpowiedzUsuńTo już jest chyba tradycja. Widzę "thriller psychologiczny", napalam się, czytam recenzję i nagle kiepscy bohaterowie, za szybka akcja, wszystko nie tak i po dobrej lekturze :(
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam nic z tego gatunku więc tym bardziej chętnie narobię :)
OdpowiedzUsuńchętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńTytuł zachęcający. Może spróbuję :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo chętnie bym przeczytała, gdyby była dobra
OdpowiedzUsuńmam mieszane uczucia co do tej książki ale może wpadnie mi w ręce
OdpowiedzUsuńCałkiem dobra książka
OdpowiedzUsuńMi się podobała ;)
OdpowiedzUsuńChętnie przekonałabym się, czy to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńprzerażająca
OdpowiedzUsuńLubie takie ksiązki
OdpowiedzUsuńZainteresowałam się
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie
OdpowiedzUsuń