Marek Bartłomiej Cabak to młody,
bo zaledwie dwudziestoczteroletni autor, który urodził się w Nowym Sączu.
Obecnie mieszka i pracuje w Szczecinie. Jest studentem prawa na Uniwersytecie
Szczecińskim, choć zawsze interesował się weterynarią.
Jego opowiadanie o
bednarzu zostało zauważone przez poetkę Barbarę Paluchową. Aktualnie swój wolny
czas poświęca bohaterom kryminału „Co spotkało Antoninę?” oraz opowieści
obyczajowej „Daj mi trochę nieba”.
Demetriusz Hateway wiedzie
spokojne życie, jak każdy młody człowiek. Jest studentem medycyny w Szczecinie.
Nie ma jednak pojęcia o tym, że pochodzi z rodu czarodziejów, aż do wypadku, w
którym ginie jego ojciec i dziadek. Po śmierci bliskich wokół chłopaka mają
miejsce trudne do wytłumaczenia zdarzenia. To jego moce po dwudziestu latach budzą
się wreszcie do życia. Demetriusz musi nauczyć się je kontrolować i właściwie z
nich korzystać. Nie jest to jednak wcale takie proste zwłaszcza teraz, gdy w
ciężkim stanie do szpitala trafia jego babcia Adelajda, która stała się ofiarą
napaści. Na horyzoncie pojawia się też ciotka Caroline, która pomaga
zagubionemu, pogrążonemu w żałobie chłopakowi poznać wszystkie tajniki magii.
Od teraz Demkowi przyświeca tylko jeden cel – uratować życie babci. Czeka go
jednak trudna, wyboista droga. Tak wiele kwestii wymaga wyjaśnienia. Kto i po
co zaatakował Adelajdę? Dlaczego z grobu zniknęło ciało jego ojca i wszystkie
pieniądze z konta w banku?
Myślicie, że to polski „Harry
Potter”? Otóż nie! „Czarodzieje Hateway” nie mają nic wspólnego z serią książek
J. K. Rowling. Zdecydowanie jest to powieść dedykowana nieco starszym czytelnikom,
choć wciąż jest to młodzieżówka. Marek Bartłomiej Cabak wprowadza nas w
fantastyczny świat pełen magii, ale też zwyczajnych przyziemnych problemów. Niektórzy
bohaterowie powieści są nieco zwariowani, jak chociażby Lady Morgan, która jest
strasznie porywcza, wręcz groteskowa. Jednak każdy z nich wyróżnia się innymi
cechami, dzięki czemu mamy szeroki wachlarz charakterów. Nie zabrakło postaci typowo magicznych: goblina
handlarza, patyczaka, gnoma czy manfrika. To, na co chciałabym zwrócić
szczególną uwagę, to spora liczba bohaterów. Ciągle pojawiali się nowi i trudno
było mi za nimi nadążyć. Przemieszczenia się Demetriusza z Polski do Stanów
Zjednoczonych i z powrotem za pomocą teleportacji również wydało mi się dość
chaotyczne. Kilka razy autor wprowadził mnie tymi zabiegami w dezorientację.
W powieści pojawił się wątek
miłosny, a nawet miłosny trójkąt między Demetriuszem, Lady Morgan i Ewą. Obie
dziewczyny bardzo się od siebie różnią. Jedna wymusza na Demku swoją uwagę,
druga jest zaskoczona, że chłopak dostrzega w niej piękno. Finał jest naprawdę zaskakujący.
Moim zdaniem prym wiedzie jednak
wątek kryminalny w całej tej fantastycznej otoczce. W końcu główny bohater
próbuje rozwikłać zagadkę śmierci dziadka Theodora i ojca Connora oraz pragnie
dowiedzieć się, kto stoi za napaścią na babcię Adelajdę. Czy te dwie tragedie w
ogóle mają ze sobą jakiś związek?
Język powieści jest czytelny i
zrozumiały, dialogi nie są wymuszone, więc książkę czyta się łatwo i
przyjemnie. Lektura trochę mi się dłużyła, ale to dlatego, że ma ponad
czterysta stron i bardzo małą czcionkę, a wzrok mi się w ostatni czasie trochę
pogorszył. W dodatku kilka razy zgubiłam się w fabule, przez co odkładałam powieść
na później i wracałam do niej nawet po kilku dniach.
Akcja jest wartka, czasem zbyt
szybka i można się troszkę pogubić. Nie zawsze wiadomo, w jakim bohaterowie są
miejscu i czasie. Rozumiem, że jest to magiczny świat, ale pewne wydarzenia
powinny mimo wszystko zachować swój naturalny bieg. Czytelnik też potrzebuje
chwili wytchnienia. Na plus zasługuje różnorodność wątków, znacznie podnosi
poziom tej lektury. Każdy miłośnik literatury znajdzie coś dla siebie. W
dodatku w książce znajdziecie wiele świetnych ilustracji, które umilą Wam
czytanie.
„Czarodzieje Hateway” to powieść
zawierająca w sobie przede wszystkim wątek kryminalny, miłosny i fantastyczny,
przepełniona magią i niezwykłymi istotami. Jestem pewna, że znajdzie wielu
zwolenników, mnie jednak nie zachwyciła.
Ocena: ✭✭✭✭✭✭✭✭✭✭
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu:
Tym razem nie moja bajka. 😊
OdpowiedzUsuńWybór okładki wg mnie się tej książce nie przysłuży. Teraz młodzieżówki nawet mają inny, dojrzalszy / bardziej nowoczesny styl. Tak szczerze, jakbyście mieli po okładce zgadnąć wiek docelowych czytelników - pasowałby?
OdpowiedzUsuńLubię młodzieżówki fantasy, fajnie jak mają swój oryginalny klimat więc może znalazłabym w tej książce coś dla siebie. Nie oceniam po okładce bo ta raczej zniechęca ;P
OdpowiedzUsuńJuż słyszałam o tej książce, ale kompletnie nie moj klimat. Ale fakt, zgadzam sie z komentatorami, okładka wzroku nie przyciąga ;/.
OdpowiedzUsuńCo prawda nie mój klimat, ale recenzja świetna.
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie, ale nie mój typ :(
OdpowiedzUsuńCzytałam i całkiem miło wspominam. Zdecydowanie młodsi czytelnicy bardziej ją docenią. :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią zapoznałabym się z tą książką. Zwłaszcza, że autor urodził się blisko mojej miejscowości :)
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Fajna nawet bardzo ale nie da mnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2018/07/red-shirt.html
Pomysł dosyć ciekawy, aczkolwiek coś czuję, że to nie jest już powieść dla mnie. Jestem coraz starsza i młodzieżówki coraz mniej mnie interesują. :)
OdpowiedzUsuńKulturalny Demon
Słyszałam o tej książce i w końcu muszę się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńmnie wątki miłosne odstraszają w fantastyce, wolę kiedy coś się dzieje, a nie główny bohater ma rozterki i wątpliwości ;-)
OdpowiedzUsuń