Kirsty Moseley to angielska
pisarka powieści z gatunku New Adult. Z pewnością zauważyliście w ostatnim
czasie sporo recenzji jej książek na moim blogu. Zadebiutowała w 2012 roku
powieścią „Chłopak, który zakradł się do mnie przez okno”. Mieszka w Norfolk wraz
z mężem i dwunastoletnim synem. Swoją przygodę na z pisaniem rozpoczęła na
Wattpadzie. Dziś na swoim koncie ma już dziesięć książek, z czego kilka zostało
już przetłumaczonych na język polski.
We wrześniu bieżącego roku w księgarniach
pojawiła się powieść „Zdobyć Rosie. Początek gry”, nawiązująca do dwóch
poprzednich książek autorki opowiadających o losach Anny i Ashtona – „Nic dostracenia. Początek” oraz „Nic do stracenia. Wreszcie wolni”. Na blogu ukazały
się również recenzje powieści „Chłopak, który chciał zacząć od nowa” i jej kontynuacji –
„Chłopak, który o mnie walczył”.
Nate Peters jest agentem SWAT, a
zarazem najlepszym przyjacielem Ashtona. Jest też niezwykle przystojnym i wyjątkowo
pewnym siebie mężczyzną, któremu nie potrafi oprzeć się żadna dziewczyna. Czy
aby na pewno? Gdy pewnego razu Nate zjawia się w szpitalu, aby zobaczyć
nowonarodzone dziecko Anny i Ashotna, spotyka tam przepiękną nieznajomą
dziewczynę. Szybko okazuje się, że Rosie to najlepsza przyjaciółka Anny i choć
z początku jest bardzo tajemniczą postacią, z czasem dowiadujemy się o niej
coraz więcej. Rosie przeprowadziła się do Los Angeles z Barstow, ponieważ
dostała posadę nauczycielki w jednej ze szkół podstawowych. Choć Nate jest
okropnym podrywaczem i próbuje zrobić wrażenie na dziewczynie, ona jednak wydaje
się kompletnie nim niezainteresowana. Wyraźnie daje Nate’owi do zrozumienia, że
nie szuka żadnego mężczyzny i nie ma najmniejszej ochoty na przygodny romans.
On jednak nie daje za wygraną i za wszelką cenę pragnie ją zdobyć. Wkrótce
młoda kobieta angażuje się w tę znajomość. Skrywa jednak pewną tajemnicę, która ma
związek z jej przeszłością. Jak zareaguje Nate, gdy prawda wyjdzie na jaw? Czy
wycofa się z relacji, o którą tak dzielnie walczył?
Dużym minusem tej książki jest
kreacja bohaterów. Nate został przerysowany, zresztą jak większość mężczyzn przedstawionych
w książkach Moseley. Ashton jest nad wyraz przystojny, zaś nasz główny bohater
jest niesłychanym podrywaczem, łamaczem kobiecych serc. Facetem, który może
mieć każdą dziewczynę, którą tylko sobie upatrzy. Rosie to skryta w sobie
osóbka, która odrzuca zaloty Petersa i zawsze ma gotową odpowiedź na każdy jego
grubiański tekst. Z początku gra niedostępną, lecz z czasem zaczyna jej się
podobać to, jak mężczyzna o nią zabiega, choć doskonale wie, że jedyne, czego
Nate od niej oczekuje, to jednorazowa nocna przygoda. Przystojnego agenta SWAT
ciągnie do nieosiągalnej nauczycielki, która to ciągle go odrzuca. W końcu sam
przyznaje się przed sobą do uczuć, które żywi do kobiety. Banał goni banał. W dodatku
tajemnica Rosie jest tak przewidywalna, że od samego początku domyślałam się, o
co chodzi i czekałam jedynie na potwierdzenie moich domysłów. Liczyłam na
jakieś szokujące zakończenie, jakikolwiek zwrot akcji, który zwaliłby mnie z
nóg lub chociaż wbił w fotel. Niestety autorka tym razem nie spełniła moich
oczekiwań. Fabuła opiera się na znanych nam wszystkich schematach.
„Zdobyć Rosie. Początek gry”
można czytać bez znajomości poprzednich książek Kirsty Moseley. Książka
napisana została prostym w odbiorze językiem, co jest charakterystyczne dla tej
autorki. Czytanie nie sprawia żadnych trudności, jest przyjemne i szybkie.
Jedynie fabuła pozostawia sobie tym razem naprawdę wiele do życzenia. Narratorem
jest Nate i to z jego perspektywy przedstawione zostały niemalże wszystkie
wydarzenia. Tylko kilka rozdziałów ukazanych jest przez Rosie, choć według mnie
jest to kompletnie zbędny zabieg, który nie wnosi niczego nowego do fabuły.
„Zdobyć Rosie. Początek gry” to niezbyt
udana kontynuacja serii o Ashtonie i Annie. Opowiada o bohaterach, którzy w
poprzednich powieściach zostali jedynie krótko wspomniani, lecz fabuła niestety
nie zachwyca. Odnoszę wrażenie, że historia ta została napisana na odczepnego,
bez należytej staranności. Jeżeli czytaliście już jakieś książki Kirsty
Moseley, na własną odpowiedzialność możecie zapoznać się z tą propozycją, jeśli
jednak nigdy nie mieliście z nimi do czynienia, odpuście ją, a swoją przygodą z
twórczością tej autorki rozpocznijcie od innej lektury.
Ocena: ✭✭✭✭✭✭✭✭✭✭
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu:
Faktycznie brzmi bardzo banalnie, więc odpuszczam, nie wydaje mi się, żeby ta pozycja miała mi się spodobać. Nic jeszcze nie czytałam tej autorki, bo jakoś nie ciągnie mnie do jej twórczości, ale może kiedyś sięgną po jakąś inną jej lekturę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie,
BOOK MOORNING
O kurcze sadząc po wyglądzie okładki spodziewałam się czegoś wiecej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/10/hello-autumn.html
Sam opis książki czytałam z małym zainteresowaniem, samo czytanie książki byłoby dla mnie męką ;)
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo mi się podoba, jednak opis jakoś do mnie nie przemawia ;)
OdpowiedzUsuńNie czytam już książek tej autorki, ponieważ wszystkie są zniewalająco do siebie podobne i trochę mnie to męczy :)
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się mocniejszych wrażeń czytelniczych. :)
OdpowiedzUsuńciekawie sie zapowiada :)
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl