Już jakiś czas temu zwróciłam
uwagę na tę książkę, ale postanowiłam przeczytać ją dopiero w listopadzie,
który za sprawą Halloween kojarzy mi się z duchami i zjawiskami paranormalnymi.
Jest to dla mnie najlepsza pora na literaturę grozy osadzoną w ponurym
klimacie. Choć „Stara Słaboniowa i spiekładuchy” nie jest horrorem, to w czasie
lektury wielokrotnie poczułam na plecach dreszczyk emocji.
Zacznijmy jednak od autorki.
Joanna Łańcucka pochodzi urodziła się w Skierniewicach, lecz dzieciństwo
spędziła w małej wsi na wschodzie Polski. Z zawodu jest plastyczką
specjalizującą się w malarstwie olejnym. Czyta, pisze oraz zajmuje się haftem
artystycznym.
We wsi Capówka na wschodzie
Polski mieszka Teofila Słaboń, przez mieszkańców wioski zwana Starą Słaboniową.
Jest to z pozoru zwyczajna staruszka, choć całkiem żwawa jak na swój wiek. Sama
jednak nie wie, ile ma lat, bo jak mówi, od dawna przestała je liczyć. Mąż
Słaboniowej, Henryk, zmarł przed laty. Odtąd kobieta mieszka wraz z kotem
Mruczkiem, który jest jej jedynym towarzyszem. Po wsi chodzą pogłoski, że
staruszka obdarzona jest nadzwyczajnymi umiejętnościami. Potrafi wyczuwać
niebezpieczeństwo i kontaktować się z siłami nieczystymi, demonami oraz marami.
Czy Słaboniowej uda się zwalczyć zło, które nawiedzi jej spokojną dotąd wioskę?
Czy zdoła pomóc mieszkańcom, którzy zauważają wokół siebie niewytłumaczalne
zjawiska?
Postać Słaboniowej od samego
początku zyskała moją sympatię. Ponieważ całkiem niedawno miałam okazję
przeczytać „Szeptuchę” Iwony Menzel, powieść opowiadającą o losach młodej
guślarki, która otrzymała niezwykły dar po swojej babce, ogromnie ucieszyłam
się z tego, że i tym razem będę miała do czynienia z miejscową szamanką. Choć
Słaboniowa nie leczy ludzi za pomocą naparów i maści z ziół, to jednak potrafi
sprawić, że ich dusze doznają ukojenia. Wypędza wszelkie upiory i zjawy z ich
otoczenia. Skąd wzięły się te umiejętności? Jeśli chcecie się tego dowiedzieć, koniecznie musicie
przeczytać tę książkę.
Powieść składa się z kilku
rozdziałów, a każdy z nich opowiada inną historię, w której główną rolę odgrywa
Słaboniowa. Niektóre z następujących po sobie epizodów dzieli nawet kilka lat,
są one jednak ułożone w porządku chronologicznym. Autorka odwołuje się w swojej
książce do dawnych wierzeń ludowych, dzięki czemu spotykamy się z takimi
zjawami jak Kikimora, Strzyga, Zmora czy Południca, a nawet z samym Diabłem. Nastrój
powieści jest niepowtarzalny, nieco mroczny, lecz daleko mu do horroru czy też literatury
w klimacie gore. Jeżeli tak jak ja jesteście miłośnikami duchów i rusałek z
dzieł wybitnych romantycznych twórców takich jak Mickiewicz czy Słowacki, ta
książka będzie idealna dla Was.
Autorka posługuje się językiem
charakterystycznym dla ludności wiejskiej ze wschodniej Polski. Tekst jest
jednak zrozumiały i czyta się go niezwykle łatwo. Książka wciągnęła mnie bez
reszty i trzymała w napięciu aż do ostatnich stron. Powieść Joanny Łańcuckiej
pełna jest emocji. Nie brakuje w niej miłości do nieżyjącego męża, ale też
zbrodni popełnionych z satysfakcją, które po latach wypływają na światło dzienne.
Chętnie napisałabym dużo więcej, ale lekturze książki towarzyszy aura
tajemniczości, nie chcę odbierać nikomu przyjemności z jej czytania. Warto
zwrócić uwagę na to, że wydanie powieści opatrzone jest niezwykle klimatycznymi
ilustracjami, które wykonała sama autorka.
„Stara Słaboniowa i spiekładuchy”
to pozycja godna polecenia. Jestem zachwycona debiutem pisarki, jej wyobraźnią
i warsztatem literackim. Dawno nie czytałam tak dobrej książki, która
pochłonęłaby mnie bez reszty. Jestem przekonana, że każdy miłośnik fantastyki,
tak jak ja będzie zachwycony powieścią Joanny Łańcuckiej. Przedstawiony w niej
świat słowiańskich wierzeń to kawał dobrej roboty, wobec której nie można
przejść obojętnie.
Ocena: ✭✭✭✭✭✭✭✭✭✭
Nie dla mnie, za trudna lektura :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com
Nie czyta się jej aż tak ciężko, ale rozumiem :)
UsuńChętnie bym przeczytała, akurat taki klimat ostatnio mi pasuje. :)
OdpowiedzUsuńSpecyfika tej pory roku.
UsuńMroczny klimacik na listopad. :) Fajnie, że niektóre epizody trwają nawet po kilka lat, dawno się nie zetknęłam z czymś takim. :D Można też się dowiedzieć trochę o dawnych wierzeniach.
OdpowiedzUsuńKsiążka warta uwagi, zachęcająca, ale teraz już jestem tak wciągnięta w ten świąteczny klimat ( chociaż do świąt jeszcze trochę ), że z chęcią bym poszukała jakiejś przyjemnej i mniej mrocznej książki. :) Super recenzja, pozdrawiam!
♥
nastolatka-marzycielka.blogspot.com
Nie, nie, to między epizodami jest kilkuletni przeskok. Może źle to wytłumaczyłam :)
UsuńDośc trudna lektura. To znaczy tak mi się wydaje. Sądzę, że jednak nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zależy, czy ktoś lubi wyzwania ;)
UsuńWysoka ocena. No i nie dziwię się. Sama bym za nią chwyciła! Duchy to jeden z moich ulubionych tematów, szczególnie wtedy, kiedy powieścią nie jest horror!
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
Nie mogłam tej książce odjąć żądnego punkcika. To byłby grzech :D
UsuńOpis też mi się skojarzył z "Szeptuchą" ;) Ale to książka jak najbardziej dla mnie. Z chęcią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPolecam! :)
Usuńcoś dla mojej koleżanki w sam raz:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że podsuniesz jej ten tytuł ;)
UsuńLudowe wierzenia i tym podobne to raczej elementy za którymi nie przepadam. Mnie te "strachy", rusałki i mary nigdy nie kręciły. Pewnie dlatego i z Mickiewiczem się tak bardzo nie lubię. :D
OdpowiedzUsuńBiedny Adaś :P
UsuńWłaśnie widzę, że recenzja wpisała się w tajemniczy klimat książki :) Trudno mi jest jednak stwierdzić czy książka by mi się spodobała. Z jednej strony bardzo mnie przyciąga, z drugiej odpycha, bo nie jestem miłośnikiem duchów i rusałek z dzieł z okresu romantyzmu ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sama przekonasz się, czy to lektura dla Ciebie :)
UsuńOooo, zainteresowałam się! Lubię fantastykę, nawet bardzo, a ta pozycja wydaje się... dobra. Chętnie bym poczytała te historie z Teofilią, tym bardziej, że mogą spowodować u mnie dreszczyk emocji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
BOOK MOORNING
Słaboniowa jest genialna, takie żeńskie wcielenie Wędrowycza.
UsuńWow, brzmi naprawdę niesamowicie! Twoja recenzja szalenie mnie zaciekawiła. A całkiem niedawno przeglądałam ofertę tego wydawnictwa i jakoś dziwnym trafem nie zwróciłam uwagi na "Starą Słaboniową", a powinnam! Uwielbiam takie klimaty - listopad faktycznie nastraja do tego typu tematyki - poza tym strasznie lubię odkrywać rodzimych autorów, więc koniecznie muszę sięgnąć po tę powieść :) Zwłaszcza, że poniekąd moja praca licencjacka dotyczyła również takich ludowych wierzeń w romantyzmie. Must have!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Jesteś drugą osobą, której studia zahaczyły o tę tematykę. Ale Wam zazdroszczę :P
UsuńPrzypomniał mi się referat o wierzeniach ludowych na socjologię wsi :D Całkiem wdzięczny temat, potencjał na ciekawą fabułę :) Fajnie, że ktoś to wykorzystał, może się skuszę.
OdpowiedzUsuńMiałaś taki wykład? :O O rany, fajnie.
Usuńojej ale mi brakowało takich klimatów :D obraz niczym z ballad i romansów :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wciąż powstają książki w takim klimacie.
UsuńJako mieszkanka terenów wiejskich wschodniej Polski czuję się w obowiązku przeczytać o tej staruszce :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i Tobie lektura przypadnie do gustu.
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale na pewno ją przeczytam, bo bardzo mnie zainteresowała fabuła, wiejski klimat i specyficzny język ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
Tym razem nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńRozumiem.
UsuńUwielbiam taki klimat i tego rodzaju bohaterów. Mam też słabość do wierzeń ludowych, więc to na pewno coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNienawidzę polskich autorów, ale co tam! Brzmi rewelacyjnie. Podeślę jeszcze osobie, która ma bzika na punkcie wschodu ;)
OdpowiedzUsuńNiepotrzebne te uprzedzenia.
UsuńZdecydowanie chcę się z nią zapoznać, klimaty całkowicie mi odpowiadające, z obietnicą niezwykłej przygody czytelniczej po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że będziesz zadowolona.
UsuńOooo pierwszy raz w ogóle natrafiłam na tę książkę, nigdy o niej nie słyszałam nawet! Jednak powiem Ci... jakoś nie czuję jej, nie woła do mnie: KUP MNIE KUP MNIE! A jak któras tak nie woła, to jej nie kupuję, proste :D
OdpowiedzUsuńSzkoda ;)
Usuń