Krzysztof T. Dąbrowski jest autorem
książek takich jak: „Naśmierciny”, „Grobbing” czy „Z życia Dr Abble”. W 2016
roku nakładem wydawnictwa AlterNatywne ukazał się zbiór opowiadań o niezwykle
prowokacyjnym tytule „Orgazmokalipsa”. Twórca cieszy się popularnością również
za granicami naszego pięknego kraju, gdzie w licznych magazynach i antologiach
publikowano jego opowiadania. Jest prekursorem bizzaro fiction, stosunkowo
nowego gatunku literackiego, którego autorzy, by stworzyć prozę wyłamującą się
ze znanych schematów, posługują się środkami wyrazu takimi jak absurd, groteska
czy satyra.
„Orgazmokalipsa” to pełen humoru
horror, opowiadający o losach Huberta Płaczkowskiego i jego wiernego kompana –
kota Wikarego. Choć tytuł jest dość kontrowersyjny, zapewniam Was, że książka
nie ma charakteru erotycznego ani pornograficznego. Zbiór opowiadań zawiera
siedem rozdziałów, które odpowiadają siedmiu różnym niezwykłym przygodom
Hubiego.
Mężczyznę co rusz spotyka jakiś
pech. Tu zaginie jego dziewczyna, której musi ruszyć na ratunek, tam wyhoduje potwora
z ciasta na pizzę. Nieobliczalny smok podpali jego ulubiony sklep monopolowy. Innym
razem zmierzy się z mistrzem Yodą, kosmitą, wampirem, sukubem, a nawet z
powstałym z grobu Piłsudskim. Na szczęście nigdy nie jest sam ze swoimi
problemami. Najczęściej towarzyszy mu gadający pupil oraz sąsiadka Euzebia, z
którymi Hubert musi ratować świat przed zagładą.
Od pierwszych stron polubiłam
bohaterów książki. Hubi to otyły metalowiec, który jest totalną ofermą. Lubi
black metal, ładne dziewczyny, pizzę oraz piwo, dwa, ewentualnie siedem. Mężczyzna jak
na prawdziwego metala przystało, nosi długie pióra, koszulki z logo ulubionych
kapel i sieje postrach na dzielni, to znaczy… wśród pań po siedemdziesiątce, wszystkie
mohery wyzywają go od satanistów. Jedynym wyjątkiem jest jego sąsiadka Euzebia,
która tak jak on jest miłośniczką mocnych brzmień, nosi ciężkie obuwie,
skórzane ciuchy, a w dodatku od czasu do czasu bredzi coś o czarach i mocy,
jakby naoglądała się za dużo „Gwiezdnych Wojen”. Jest kompletnym
przeciwieństwem swoich rówieśniczek, które są zniedołężniałe i pozbawione
energii do życia. Zawsze pojawia się u boku Huberta, gdy ten znajduje się w
opałach. Na koniec kilka słów o moim ulubionym bohaterze – kocie Wikarym, który
jak to sierściuchy mają w zwyczaju, chodzi zawsze własnymi ścieżkami. Od innych
dachowców z osiedla różni go to, że gada. Bez przeszkód porozumiewa się ze
swoim właścicielem i często szantażuje go, by tylko zyskać przywileje w postaci
lepszego jedzenia. Uwielbiam ich słowne potyczki i liczne scysje. Niezwykle złośliwe
i leniwe z niego stworzenie, ale kiedy trzeba stanąć w obronie swojego
żywiciela… jeśli tylko dobije z nim targu, stać go na odwagę i poświęcenie.
Za szatę graficzną odpowiedzialna
jest Joahannah, której przepiękne prace możecie zobaczyć na Facebooku (link). Okładka
miękka ze skrzydełkami prezentuje się świetnie zarówno z przodu, jak i z tyłu. Każdy
rozdział poprzedzony jest czarno-białym rysunkiem jakiegoś bohatera. Dwa tytuły
rozdziałów napisane zostały czcionką charakterystyczną dla logo heavymetalowego
zespołu Iron Maiden (jestem wniebowzięta).
Autor posługuje się prostym
językiem, bez zbędnych udziwnień, doskonale bawi się słowem, ma ogromne poczucie
humoru, którym po prostu zaraża czytelnika. W książce można znaleźć sporo
fragmentów znanych polskich i zagranicznych utworów.
Jeżeli spodziewacie się mrożących
krew w żyłach opisów, nie znajdziecie ich w tej książce. Jeżeli jednak szukacie
lekkiej i zabawnej lektury pełnej przygód i fantastycznych stworzeń, „Orgazmokalipsa”
będzie idealnym wyborem. Dawno nie uśmiałam się tak przy żadnej z książek.
Klimat, w którym została osadzona każda z historii jest niepowtarzalny. Dla mnie, jako
fanki mocnych brzmień, opowiadania Krzysztofa T. Dąbrowskiego były po prostu
fenomenalne. Jestem przekonana, że nawet jeśli nie słuchacie metalu, bez obaw
możecie sięgnąć po tę książkę. Gwarantuję Wam wspaniałą zabawę.
Ocena: ✭✭✭✭✭✭✭✭✭✭
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu:
Tytuł słyszałam, ale nie widziałam okładki. Nie wiem czy to coś dla mnie, bo chyba pierwszy raz mam styczność z tego typu literaturą :P Ale jeśli będę miała taka możliwość, to z chęcią bym przejrzała, zobaczyła z czym to się je, nie skazuję tego na niewolę czytelniczą :d
OdpowiedzUsuńDla mnie to była totalna nowość, nie zawiodłam się :)
UsuńKsiążka już do mnie idzie :D wydaje się być dość niesamowita :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i Ty polubisz Huberta :)
UsuńNie jestem fanką książek o takiej tematyce, więc podziękuję :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńTytuł zarazem przyciąga i odpycha :')
OdpowiedzUsuńCzytałam opis kilka razy i ostatecznie nie wiedziałam o czym to jest.
Bardzo lubię książki, gdzie pojawia się dreszczyk emocji i humor - więc skoro mówisz, że to pełen humoru horror -to ja biorę! :)
Horroru to tam zaledwie namiastka jest :)
UsuńWiem, że to na pewno nie dla mnie, sam tytuł już mnie odrzuca!
OdpowiedzUsuńTytuł akurat wziął się z tytułu jednego z opowiadań.
UsuńNazwa nieco zniechęca, ale cała twoja recenzja zachęca.
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę nawet w głowie miałem jedną grę o podobnej tematyce i bohaterze. Jeżeli będę miał czas na pewno kiedyś poszukam :D
http://recenzumkomiksiarza.blogspot.com/2016/09/ksiazkowy-piatek-lordowie-sitchow.html
O, jestem ciekawa tej gry!
UsuńLubię twoje recenzje, choć nie zawsze książki mi odpowiadają, haha. Ale jesteś jedną z tych osób, która sensownie wszystko ujmuje.
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo miło mi to czytać :)
UsuńNie zdecydowałam się na nią ale dobrze, że przypadła Ci do gustu :)
OdpowiedzUsuńP.S. u nas mohery wyzywają od szatanistów :p
No fakt, szataniści :D Ave, ave Satan :D
UsuńMiałam propozycję co do tej powieści, ale zrezygnowałam, gdyż to nie moja tematyka. A pewne fragmenty, z którymi się spotkałam, po prostu mnie odpychały. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Nat z osobliwe-delirium.blogspot.com
Uuu, aż tak źle?
UsuńLubię czasem przeczytać sobie jakiś horror, ale ten sobie podaruję. Akurat nie przepadam za tym tematem, który poruszył Autor ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://www.sekretny-trop.pl
W dodatku to nie jest typowy horror.
UsuńOrgazmokalipsa - co za tytuł chwytliwy, nie jeden, nie jedna sie zawiedzie hahaha
OdpowiedzUsuńSprzedaż będzie rosła i rosła, haha :D
Usuńtaki chwyt marketingowy :P
UsuńNo pewnie :D
UsuńTotalnie nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com
Szkoda.
UsuńBrzmi całkiem ciekawie, idealna na odstresowanie. :)
OdpowiedzUsuńTo genialna książka :D
UsuńJa spasuję, gdyż kompletnie nie przemawia do mnie ta książka. Ale cieszę się, że Tobie przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńJestem z niej bardzo zadowolona.
Usuńpadłam:D chcę to czytnąć ojojoj xd
OdpowiedzUsuńPrzy czytaniu też padniesz. I to kilka razy :D
UsuńNie lubię komediowych horrorów ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem ;)
UsuńBrzmi mi na jakiś ciekawy eksperyment! A że ja takie lubię, to chętnie sprawdzę, czy i mnie rozbawi. ;) No i fakt, z tym tytułem to autor poszalał - pewnie żeby nie Twoja recenzja, to bym faktycznie myślała po okładce i tytule, że to jakieś takie nie wiem "komiksowe porno"? XD
OdpowiedzUsuńPolecam tę książkę, zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu przypadnie do gustu, ale warto chociaż spróbować się z nią zmierzyć :)
UsuńZawsze mnie ciągnie do takich kontrowersyjnych powieści, ale już parę razy się na nie nacięłam. Widzę jednak, że bardzo Ci się spodobała, więc myślę, że sięgnę po nią w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńszczerze-o-ksiazkach.blogspot.com
Mam nadzieję, że i Tobie się spodoba.
UsuńWłaśnie jestem w trakcie czytania i mam bardzo podobne zdanie :D
OdpowiedzUsuńGenialna, prawda? :D
UsuńJak to jest horror to podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńjustboooks.blogspot.com
Bizzaro fiction, czyli więcej śmiechu niż horroru.
Usuńlubię mocne brzmienia i lubię opowieści fantasy, czyli to chyba książka dla mnie ;-)
OdpowiedzUsuń