Gdy publikowałam na blogu
zapowiedź książki Moniki Orłowskiej „U Pana Boga pod gruszą” nie dotarłam nawet
do półmetka. Choć opis z tylnej okładki mocno zniechęcił mnie do przeczytania
tej powieści, postanowiłam się z nią zmierzyć, skoro już trafiła w moje ręce. I
nie żałuję. Choć nadal nie rozumiem, po co tak od razu odstraszać czytelnika.
Każdy rozdział „U Pana Boga pod
gruszą” poświęcony jest innemu bohaterowi.
Najpierw poznajemy Tomasza, początkującego
aktora, którego kariera dobiegła końca wraz z dniem, w którym spowodował tragiczny
wypadek drogowy i został skazany na karę wieloletniego pozbawienia wolności. Po
opuszczeniu więzienia trafia on do gospodarstwa agroturystycznego w Nowej
Białej i przyjmuje tam posadę stolarza. Gospodarstwo to prowadzone jest przez
Helenę, u której mieszka samotna matka Bożena wraz ze swoją córką Natalią z
zespołem Downa. Pewnego dnia na majówkę do gospodyni przyjeżdżają pierwsi
letnicy. Ryszard i Dagmara Wiśniewscy są małżeństwem, w którym nie dzieje się najlepiej. Mają córkę Nikolę, która szybko zaprzyjaźnia się z
Natalką ku niezadowoleniu Dagmary. W dodatku Helena zauważa zgrzyty między
małżonkami i dyskretnie stara się na nowo spleść łączące ich więzi.
Po Wiśniewskich przychodzi pora
na Krystynę, zwaną Kiką, która jest dobrą przyjaciółką Heleny z dawnych lat i
znakomitym weterynarzem. Na stałe mieszka w Holandii, lecz w miarę możliwości
stara się odwiedzać swoich dobrych znajomych w Polsce, by powspominać z nimi
dawne czasy. W międzyczasie do Nowej Białej przyjeżdża niespodziewanie szkolna wycieczka
z katolickiego liceum w Radomiu, której wyjazd na „zieloną szkołę” w
Bieszczadach w ostatniej chwili został odwołany z powodu awarii w ośrodku, w
którym uczniowie mieli się zatrzymać. Wśród nich jest Igor, chłopak, który
odkrywa, że jest zupełnie inni niż jego rówieśnicy.
Marian i Ada Pająkowie to rodzice
małego Adrianka, który urodził się bez rąk. Matka postanowiła napisać książkę o
niepełnosprawności swojego syna, by pomóc innym rodzicom, którzy tak jak
niegdyś ona stoją przed trudną decyzją: zmierzyć się z niepełnosprawnością dziecka
i pozwolić mu przyjść na świat, czy dokonać aborcji.
Autorka poświęca też osobny
rozdział Bożenie i Natalce, które czeka trudny okres w życiu związany ze
śmiercią ojca Bożeny, Zbyszkowi, którego porzuciła narzeczona, a ostatni samej
Helenie.
Nie chcę zdradzać więcej o życiu
bohaterów, ponieważ liczę na to, że książka zaskoczy Was tak samo jak mnie.
Jeżeli mieliście jakieś wątpliwości, co do tej lektury, mam nadzieję, że uda mi
się je rozwiać. Jestem nią po prostu oczarowana.
Monika Orłowska stworzyła barwne
postaci, z wyraźnie zarysowanym charakterem. Każdy zmaga się tu z innymi
problemami i każdy próbuje rozwiązać je, sięgając po inne środki. Myślę, że
największy udział ma tutaj Helena, która od razu zauważa, co w trawie piszczy i
dla wszystkich pełni rolę terapeutki. Jest cudowną osobą, która od razu wzbudza
sympatię czytelnika. Helena to silna kobieta, niezwykle zaradna, pokładająca
swoje nadzieje w Bogu. Dla mnie sama jest takim bogiem.
Książka napisana jest prostym,
zrozumiałym językiem. To wbrew pozorom przyjemna lektura, która porusza tak
trudną w obecnym świecie problematykę. „U Pana Boga pod gruszą” czyta się
niezwykle szybko. Jest to historia, która potrafi poruszyć najbardziej
zatwardziałe serca. A swoim tytułem nawiązuje do znanej filmowej trylogii Jacka
Bromskiego. Cieszę się, że trafiła w moje ręce.
Ocena: ✭✭✭✭✭✭✭✭✭✭
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu:
Recenzja bardzo fajna, ale odpuszczam. Nie jest to taka historia, którą lubię czytać.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, rozwaliłaś mnie w momencie, że nawet zacytuję, piersi letnicy... Nie żeby coś, ale mocna literówka. Sama robię błędy, ale ten już nawet moje przebija.
Pozdrawiam,
http://www.sekretny-trop.pl/
http://www.strefa-aithneblair.pl/
A widzisz, to dlatego, że wróciłam o 7 do domu z imprezy i prawie wcale nie spałam. Przeczytałam 3 razy recenzję po napisaniu i nie zauważyłam. Już poprawione. Każdemu może się zdarzyć, w książkach też jest pełno literówek, a nie powinno ich tam być ;)
UsuńNo właśnie, każdemu się może zdarzyć, nie przesadzajmy ;) Zwłaszcza że przecież piękne słowo wyszło w rezultacie, a nie jakieś omyłkowe wulgarności :D
UsuńDziękuję, Ulu :) Poza tym nawet zespół o takiej nazwie istnieje!
UsuńJak przeczytałam tę recenzję, to wydaje mi się, że jest taki trochę chaos w bohaterach. Może dlatego, że jest w tej książce wiele wątków, a ja bardziej jestem przyzwyczajona do stanu rzeczy, kiedy tak naprawdę jest jeden wątek, no może dwa. Haha. Chociaż podoba mi się to, że każdy rozdział jest o kimś innym, bo no faktycznie, przez to nie da się pogubić w akcji, jeśli jest to wszystko sprawnie napisane.
OdpowiedzUsuńPewnie i tak bym sięgnęła po tę książkę, jakbym gdzieś na nią trafiła (brak polskiej księgarni, to tak boli...) bo tytuł mnie jakoś zaciekawił. Skojarzył mi się z filmami "U Pana Boga w ogródku" i "U Pana Boga pod piecem". Aczkolwiek widzę, że koncepcja fabuły podobna jak w filmach. Polskie wsie coś w sobie mają.
No dobra, trochę sobie poczekam na tę książkę. Ech.
Znalazłam gdzieś internetową polską księgarnię w UK, tylko link mi się zapodział, ale mogę poszukać :)
UsuńKażdy z tych rozdziałów mocno mnie zainteresował. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńI byłby dobrym materiałem na osobną książkę.
UsuńChyba jednak nie moja tematyka. Niby lubię obyczajówki, ale ta wydaje się dosyć chaotyczna, a przynajmniej uważam tak po Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Nat z natalie-and-books.blogspot.com
Ciężko było napisać mi, o czym jest tak książka, bo jak sama zauważyłaś, jest w niej tyyyle wątków.
UsuńŚwietna recenzja, jednak co do książki - mam mieszane uczucia. Z jednej strony mogłabym sięgnąć, a z drugiej nie jestem do końca przekonana. Może kiedyś. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Dziękuję.
UsuńChyba jednak sobie daruję. Trochę za dużo wątków i to dosyć ciężkich, więc nie wiem czy bym to udźwignęła. ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
I troszkę zamieszania.
Usuńhm nei wiem czy dla mnie by to było odpowiednie:D
OdpowiedzUsuńMoże następna Ci się spodoba.
UsuńPrześledziłam wszystkie komentarze i tak dla odmiany stwierdzę, że mnie zachęciłaś. Podoba mi się ta koncepcja z poświęceniem rozdziałów innym osobom, podoba mi się to, że łączy je miejsce akcji i osoba Pani Heleny. Zastanawia mnie tylko, czy bardzo tendencyjnie przedstawiony jest wątek Adrianka - czy jest czarno-biały, bardzo prokatolicki, czy dopuszcza jakieś szarości..
OdpowiedzUsuńNa książkę będę polować. ;)
Ściskam!
Sama musisz się o tym przekonać. Powiem tylko, że dla mnie ten wątek był zdecydowanie zbyt krótki.
UsuńKsiążka wydaje się dosyć kontrowersyjna, ale nie mówię jej "nie"..
OdpowiedzUsuńNie jestem wymagającym czytelnikiem, więc mogłabym mi się spodobać ;)
Kontrowersyjna to ona nie jest ani trochę :D
UsuńOpis jest intrygujący, więc będę miała tę pozycję na uwadze :)
OdpowiedzUsuńW szczególności ciekawi mnie postać Heleny :)
Jest perełką.
UsuńZbyt... obyczajowa jak dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć, że taka właśnie jest.
UsuńPrzyznam, że zaciekawiła mnie ta książka i to bardzo. Zapisuję sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńNigdy o niej nie słyszałam, ale po takiej recenzji na pewno się skuszę :)
OdpowiedzUsuńOby Ci się spodobała :)
UsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń