Kilka słów o mnie
Bloguję od 2005 roku. Jestem absolwentką Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Pracuję w jednej z państwowych instytucji publicznoprawnych, a wolne chwile poświęcam mojej rodzinie, przyjaciołom i oczywiście fantastyce. To właśnie koleżanki skierowały moje zainteresowania w stronę niezwykłego świata książki, filmu, serialu czy gry. A nawet znalazło się wśród nich miejsce dla mangi i anime. Bywam na lokalnych eventach poświęconych fantastyce. Można znaleźć mnie na Pyrkonie, raz w cosplay'u, raz bez.
  • Preferencje literackie: fantastyka, kryminał, thriller, horror, biografia muzyczna, literatura obyczajowa, manga/komiks.
  • Preferencje muzyczne: rock (hard rock, classic rock), heavy metal (thrash/black/death/doom/power/speed metal) oraz metal neoklasyczny. Po prostu kocham Megadeth!
  • Preferencje filmowe/serialowe: filmy i seriale oglądam "od święta", prędzej pokuszę się o krótkie anime. Prawdopodobnie wynika to z tego, że nikt nie chce oglądać ze mną horrorów - nie mam pojęcia dlaczego. Ale Breaking Bad to naprawdę dobry serial!
  • Zatrzymać dzień



    Pani Wioletta z Rzeszowa jest mamą Kuby, któremu Internet uratował życie. Postanowiła napisać książkę o historii swojego synka i wszystkich internautach, którzy pomogli uzbierać sumę na leczenie chłopca za granicą, jako przykład tego, że należy walczyć do samego końca i nie wolno bać się poprosić o pomoc. Niestety żadne z wydawnictw nie podjęło się wydania książki, twierdząc, że „słowa matki są zbyt mocne”. Dzięki uprzejmości księgarni internetowej Lovebooks, otrzymałam drogą e-mailową fragmenty historii opisanej przez panią Wiolę, a moja odpowiedź brzmiała następująco:
     
    „Zapoznałam się z fragmentami książki pani Wioletty i trudno mi zrozumieć opinie wydawców, którzy uważają, że książka jest «zbyt mocna», cokolwiek ma to oznaczać. Przynajmniej po lekturze wysłanych fragmentów nie mogę podzielić ich zdania. Pani Wioletta opisuje bardzo trudne dla niej chwile realnie, bez zbędnego owijania w bawełnę. I chyba nikogo nie dziwią pojawiające się czasem dosadne słowa matki chorego chłopca. Moim zdaniem, wydawcy nie chcą wszczynać wojny ze służbą zdrowia i jej niedokształconymi przedstawicielami, dla których ważniejszy jest dziś pieniądz, niż zdrowie czy życie pacjenta. Mam poważnie chorego ojca, więc wiem, jaką ciężką drogę musiała pokonać pani Wioletta. I bardzo cieszę się, że chce podzielić się swoimi spostrzeżeniami z resztą społeczeństwa”.
    (wcześniejsza wersja okładki)
    Kilka dni później otrzymałam papierowe wydanie podpisane przez mamę Kubusia oraz dołączony do niego list, w którym tłumaczy, dlaczego podjęła decyzję o spisaniu swoich przeżyć związanych z chorobą synka.
    Kim jest Kubuś? Dziś to trzyletni chłopiec, któremu ludzie o dobrym, szczerym sercu pomogli wygrać z siatkówczakiem i uratowali jego jedno oczko. A wszystko to dzięki zbiórce pieniędzy zorganizowanej w Internecie przez pana Ireneusza Słupskiego. Kubuś zachorował w trzecim miesiącu życia, niestety trzeba było usunąć mu oko. Kiedy choroba zaatakowała drugie, rodzice chłopca postanowili o nie walczyć. Nie poddali się, nie stracili nadziei, dzięki czemu Kuba dzisiaj widzi i wkrótce sam będzie mógł przeczytać książkę, którą napisała jego mama.
    A łatwo nie było. Książka nie została poddana żadnej korekcie, żadnym poprawkom przez profesjonalistów. Mimo to zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przecież pani Wiola nigdy wcześniej nie napisała żadnej książki, a jednak w wyjątkowy sposób przekazała wszystkie emocje, które ogarniały ją w czasie długiej drogi po zdrowie Kubusia. Nieraz zakręciła mi się łza w oku. Przepiękna opowieść, która jest w stanie zmiękczyć najtwardsze, najbardziej obojętne na cierpienie innych, serca. W książce zamieszczone zostały liczne zdjęcia, które dokumentują przebieg leczenia Kuby. Pani Wiola dołączyła również wiele wspaniałych komentarzy napisanych przez użytkowników Facebooka na stronie Stracił już Oko, Ratujmy Drugie. Książka została podzielona na dwie części i autorem właśnie tej drugiej jest pan Ireneusz Słupski. Jedyne, co o tej części napiszę, to że dała mi pozytywnego kopniaka do działania, którego potrzebowałam od wielu miesięcy. Teraz będę dawać z siebie tyle, ile danego dnia będę mogła, a pierwsze efekty będę mogła podziwiać już niebawem. Lepsze trochę niż nic.
    W książce znajdziesz 1 dolar USD, jego równowartość przekaż dzieciom, które tych pieniędzy potrzebują. Jeżeli możesz, dorzuć coś od siebie. Możesz wybrać dowolną osobę, dowolną fundację i dowolny sposób płatności. Ja już pomogłam. Teraz Twoja kolej. Mnożenie lepsze niż dodawanie.
    Chciałabym odpowiedzieć na pytania odnośnie książki, które pani Wiola zawarła na stronie na Facebooku. Ale na pytanie, czy jest dla mnie pozytywna, czy negatywna już udzieliłam odpowiedzi powyżej. Czy powinni się starać o to, by ukazała się w księgarniach? Oczywiście, jak najbardziej! Głęboko wierzę w to, że znajdzie się wydawca, który nie poskąpi pieniędzy na jej wydanie i dystrybucję. Co mi się podoba, a co nie? Dla mnie ta książka jest przede wszystkim autentyczna. I to wystarczy. Nie oczekuję powieści dopracowanej idealnie pod każdym możliwym względem. Oczekuję realizmu, a tego jest tu pod dostatkiem. W książce przedstawione są najważniejsze wartości, grzechem jest mówienie o ich braku.
    Gdzie możecie zdobyć egzemplarz dla siebie?
    Dochody z jej sprzedaży przekazane zostają innym dzieciom, które chcą widzieć świat. Dla Amelki przeznaczone zostało 6500 zł, a dla Tomka 1500 zł. Pilnie potrzebne są pieniądze dla Oli, która musi wyjechać do dr Abramsona w USA, tam gdzie był leczony Kubuś. Tutaj można ją wesprzeć: http://www.siepomaga.pl/amelia-dobek
    „Jak Internet uratował Kubę” to książka o pomaganiu, o nieustającej walce, a przede wszystkim o wielkiej miłości, nie tylko matki do swojego dziecka, ale o miłości do bliźniego. Dowiesz się, jak nieść pomoc, a także jak pomoc uzyskać, gdy to właśnie Ty lub ktoś z Twoich bliskich znajdzie się w trudnej sytuacji. Przeczytaj, pomagaj, Podaj Dalej



    Ocena: ✭✭✭✭✭✭✭✭

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję księgarni internetowej:


    http://lovebooks.pl/

    40 komentarzy

    1. Podziwiam takich ludzi jak pani Wioletta. Nie wiem, czy na jej miejscu miałabym siłę walczyć.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. W takich momentach siła chyba pojawia się nie wiadomo skąd :)

        Usuń
      2. @Emi Jeśli chodzi o życie i zdrowie dziecka, walczy się do ostatnich sił.

        Usuń
      3. @Agata To też prawda :)

        Usuń
    2. Dzięki osobom, które pomagają w takich sytuacjach, odzyskuję wiarę w to, że istnieje na tym świecie dobro. Również podziwiam panią Wiolettę.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. I warto wspomnieć o wszystkich dobrych ludziach.

        Usuń
    3. Od lat działam w organizacji charytatywnej i powiem szczerze, ręce często mi opadają. Po pierwsze nie można pomóc wszystkim. Po drugie czasami i niestety coraz częściej pojawiają się ludzie, którzy chcą żyrować na naiwności innych i wyłudzają pieniądze. Trzecia sprawa, to ciężko mi wejść w rolę rodzica, który doprasza się o pieniądze na ratowanie życia jego dziecka.
      Dlatego to co zrobiła ta mama powinno być bardzo doceniane, bo opisała swoje własne przeciwności lodu a po drugie pomaga innym przekazując dochód z tej książki. Mnie jest bardzo ciężko patrzeć, mówić i czytać o cierpieniu innych dlatego z pewnością nie przeczytam tej książki, ale może kupie dla samego faktu, że przyczynie się do pomocy innej osobie!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. A co więcej, pieniążki, które zostały z leczenia Kuby, przekazała dalej.

        Usuń
    4. Dobrze że jednak udało sie wydać książkę

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Jeszcze lepiej, że dało się uratować Kubę.

        Usuń
    5. Czytałam już na jednym z blogów o tej pozycji i uważam, że wydawca powinien się znaleźć! To wzruszające i jakże poruszające, zwłaszcza kiedy jest się matką!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Nie wiem, dlaczego nikt nie chce wydać tej książki. Naprawdę.

        Usuń
    6. Podziwiam! Pani Wioletta jest bardzo silną i odważną kobietą!

      OdpowiedzUsuń
    7. O kurcze :O Podziwiem takich ludzi :O

      Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Nie ma co podziwiać, trzeba zacząć działać ;)

        Usuń
    8. ojeju wielkie WOW dla pani Wioli i dużo siły dla niej

      OdpowiedzUsuń
    9. Myślę, że skuszę się i ja :)

      OdpowiedzUsuń
    10. Podziwiam naprawdę, czytałam już o tej akcji i oby wszystko się udało :)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Kuba jest już zdrowy. Ale są inne dzieci, które potrzebują tych pieniędzy.

        Usuń
    11. Mam już książkę w domu, teraz tylko czeka na odrobinę mojego czasu :)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Mam nadzieję, że szybciutko go znajdziesz.

        Usuń
    12. Szacun dla tej babki :)
      Niestety u nas trzeba samemu kombinować aby sie wyleczyć, bo trudno trafić na porządnego lekarza, a za takiego trzeba płacić duuuze sumy. Przynajmniej są tacy ludzie, którzy pomagają.
      Pozdrawiam.
      http://fanofbooks7.blogspot.com

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Ale trzeba do nich wyjść z prośbą o pomoc.

        Usuń
    13. lubię takie prawdziwe historię i nawet jeśli miałyby wywołać wojnę z całym NFZ to warto je pisać, może się w końcu ludziom oczy otworzą...
      http://justboooks.blogspot.com/

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Piać, pisać, jak najbardziej. Ale powinno się je też wydawać.

        Usuń
    14. Dlaczego ludzie nie decydują się na wydanie tak wartościowych książek? Być może historia Pani Wioletty dodałaby siły i nadziei innym rodzicom, którzy codziennie walczą o zdrowie swoich dzieci.
      Pozdrawiam Cię i jesteś naprawdę dobrym człowiekiem. Czasami wystarczy napisać.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Mam nadzieję, że zwrócę uwagę choć jednej skorej do pomocy osoby tym postem.

        Usuń
    15. Jestem bardzo zaskoczona decyzją wydawnictwa i niechęcią do wydania tej książki. Brawa dla Pani Wioletty za podjęcie tak trudnego tematu i chęć pomocy kolejnym dzieciom!

      OdpowiedzUsuń
    16. Niestety teraz na każdym kroku można spotkać niekompetentnych lekarzy dla których najważniejsze są pieniądze, a nie ratowanie życia i zdrowia swoich pacjentów...

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. TO bardzo przykre. Co z przysięgą Hipokratesa?

        Usuń
    17. Wytrwałość powinno sie nagradzać. Za trud jaki trzeba dać drugiej osobie. Wieli szacunek a notka poruszająca.
      Pozdrawiam paulabiliniewicz.blogspot.com

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Cieszę się, że wywołała takie emocje.

        Usuń
    18. Podziwiam rodziców, którzy tak dzielnie walczą o swoje dzieci. I zawsze pojawia się we mnie jakaś iskierka nadziei i wiary w ten świat, kiedy pojawiają się takie zbiórki i w bardzo szybkim czasie udaje się osiągnąć odpowiednią kwotę. I wtedy to wszystko dzieje się bez patrzenia na poglądy polityczne i wszelkie podziały, jakich w Polsce mamy dużo. Potrafimy się zjednoczyć w imię pomocy drugiemu człowiekowi i dobrze to o nas świadczy. ;)

      OdpowiedzUsuń