Pani Wioletta z Rzeszowa jest
mamą Kuby, któremu Internet uratował życie. Postanowiła napisać książkę o
historii swojego synka i wszystkich internautach, którzy pomogli uzbierać sumę
na leczenie chłopca za granicą, jako przykład tego, że należy walczyć do samego
końca i nie wolno bać się poprosić o pomoc. Niestety żadne z wydawnictw nie
podjęło się wydania książki, twierdząc, że „słowa matki są zbyt mocne”. Dzięki
uprzejmości księgarni internetowej Lovebooks, otrzymałam drogą e-mailową fragmenty
historii opisanej przez panią Wiolę, a moja odpowiedź brzmiała następująco:
„Zapoznałam się z fragmentami
książki pani Wioletty i trudno mi zrozumieć opinie wydawców, którzy uważają, że
książka jest «zbyt mocna», cokolwiek ma to oznaczać. Przynajmniej po lekturze
wysłanych fragmentów nie mogę podzielić ich zdania. Pani Wioletta opisuje
bardzo trudne dla niej chwile realnie, bez zbędnego owijania w bawełnę. I chyba
nikogo nie dziwią pojawiające się czasem dosadne słowa matki chorego chłopca.
Moim zdaniem, wydawcy nie chcą wszczynać wojny ze służbą zdrowia i jej
niedokształconymi przedstawicielami, dla których ważniejszy jest dziś pieniądz,
niż zdrowie czy życie pacjenta. Mam poważnie chorego ojca, więc wiem, jaką
ciężką drogę musiała pokonać pani Wioletta. I bardzo cieszę się, że chce podzielić
się swoimi spostrzeżeniami z resztą społeczeństwa”.
(wcześniejsza wersja okładki)
Kilka dni później otrzymałam
papierowe wydanie podpisane przez mamę Kubusia oraz dołączony do niego list, w
którym tłumaczy, dlaczego podjęła decyzję o spisaniu swoich przeżyć związanych
z chorobą synka.
Kim jest Kubuś? Dziś to trzyletni
chłopiec, któremu ludzie o dobrym, szczerym sercu pomogli wygrać z siatkówczakiem
i uratowali jego jedno oczko. A wszystko to dzięki zbiórce pieniędzy
zorganizowanej w Internecie przez pana Ireneusza Słupskiego. Kubuś zachorował w
trzecim miesiącu życia, niestety trzeba było usunąć mu oko. Kiedy choroba
zaatakowała drugie, rodzice chłopca postanowili o nie walczyć. Nie poddali się,
nie stracili nadziei, dzięki czemu Kuba dzisiaj widzi i wkrótce sam będzie mógł
przeczytać książkę, którą napisała jego mama.
A łatwo nie było. Książka nie
została poddana żadnej korekcie, żadnym poprawkom przez profesjonalistów. Mimo
to zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przecież pani Wiola nigdy wcześniej nie
napisała żadnej książki, a jednak w wyjątkowy sposób przekazała wszystkie
emocje, które ogarniały ją w czasie długiej drogi po zdrowie Kubusia. Nieraz
zakręciła mi się łza w oku. Przepiękna opowieść, która jest w stanie zmiękczyć
najtwardsze, najbardziej obojętne na cierpienie innych, serca. W książce
zamieszczone zostały liczne zdjęcia, które dokumentują przebieg leczenia Kuby.
Pani Wiola dołączyła również wiele wspaniałych komentarzy napisanych przez
użytkowników Facebooka na stronie Stracił już Oko, Ratujmy Drugie. Książka
została podzielona na dwie części i autorem właśnie tej drugiej jest pan
Ireneusz Słupski. Jedyne, co o tej części napiszę, to że dała mi pozytywnego
kopniaka do działania, którego potrzebowałam od wielu miesięcy. Teraz będę
dawać z siebie tyle, ile danego dnia będę mogła, a pierwsze efekty będę mogła
podziwiać już niebawem. Lepsze trochę niż nic.
W książce znajdziesz 1 dolar USD,
jego równowartość przekaż dzieciom, które tych pieniędzy potrzebują. Jeżeli
możesz, dorzuć coś od siebie. Możesz wybrać dowolną osobę, dowolną fundację i dowolny
sposób płatności. Ja już pomogłam. Teraz Twoja kolej. Mnożenie lepsze niż dodawanie.
Chciałabym odpowiedzieć na
pytania odnośnie książki, które pani Wiola zawarła na stronie na Facebooku. Ale
na pytanie, czy jest dla mnie pozytywna, czy negatywna już udzieliłam
odpowiedzi powyżej. Czy powinni się starać o to, by ukazała się w księgarniach?
Oczywiście, jak najbardziej! Głęboko wierzę w to, że znajdzie się wydawca, który
nie poskąpi pieniędzy na jej wydanie i dystrybucję. Co mi się podoba, a co nie?
Dla mnie ta książka jest przede wszystkim autentyczna. I to wystarczy. Nie
oczekuję powieści dopracowanej idealnie pod każdym możliwym względem. Oczekuję
realizmu, a tego jest tu pod dostatkiem. W książce przedstawione są
najważniejsze wartości, grzechem jest mówienie o ich braku.
Gdzie możecie zdobyć egzemplarz
dla siebie?
Książka dostępna jest na stronie:
www.podajdalej.net oraz na allegro: http://allegro.pl/jak-internet-ratowal-kube-ksiazka-i6526817520.html
Dochody z jej sprzedaży
przekazane zostają innym dzieciom, które chcą widzieć świat. Dla Amelki
przeznaczone zostało 6500 zł, a dla Tomka 1500 zł. Pilnie potrzebne są
pieniądze dla Oli, która musi wyjechać do dr Abramsona w USA, tam gdzie był
leczony Kubuś. Tutaj można ją wesprzeć: http://www.siepomaga.pl/amelia-dobek
„Jak Internet uratował Kubę” to
książka o pomaganiu, o nieustającej walce, a przede wszystkim o wielkiej
miłości, nie tylko matki do swojego dziecka, ale o miłości do bliźniego. Dowiesz się, jak nieść pomoc, a także jak pomoc uzyskać, gdy to właśnie Ty lub ktoś z Twoich bliskich znajdzie się w trudnej sytuacji. Przeczytaj,
pomagaj, Podaj Dalej.
Ocena: ✭✭✭✭✭✭✭✭✭✭
Za egzemplarz recenzencki dziękuję księgarni internetowej:
Podziwiam takich ludzi jak pani Wioletta. Nie wiem, czy na jej miejscu miałabym siłę walczyć.
OdpowiedzUsuńW takich momentach siła chyba pojawia się nie wiadomo skąd :)
Usuń@Emi Jeśli chodzi o życie i zdrowie dziecka, walczy się do ostatnich sił.
Usuń@Agata To też prawda :)
UsuńDzięki osobom, które pomagają w takich sytuacjach, odzyskuję wiarę w to, że istnieje na tym świecie dobro. Również podziwiam panią Wiolettę.
OdpowiedzUsuńI warto wspomnieć o wszystkich dobrych ludziach.
UsuńOd lat działam w organizacji charytatywnej i powiem szczerze, ręce często mi opadają. Po pierwsze nie można pomóc wszystkim. Po drugie czasami i niestety coraz częściej pojawiają się ludzie, którzy chcą żyrować na naiwności innych i wyłudzają pieniądze. Trzecia sprawa, to ciężko mi wejść w rolę rodzica, który doprasza się o pieniądze na ratowanie życia jego dziecka.
OdpowiedzUsuńDlatego to co zrobiła ta mama powinno być bardzo doceniane, bo opisała swoje własne przeciwności lodu a po drugie pomaga innym przekazując dochód z tej książki. Mnie jest bardzo ciężko patrzeć, mówić i czytać o cierpieniu innych dlatego z pewnością nie przeczytam tej książki, ale może kupie dla samego faktu, że przyczynie się do pomocy innej osobie!
A co więcej, pieniążki, które zostały z leczenia Kuby, przekazała dalej.
UsuńDobrze że jednak udało sie wydać książkę
OdpowiedzUsuńJeszcze lepiej, że dało się uratować Kubę.
UsuńCzytałam już na jednym z blogów o tej pozycji i uważam, że wydawca powinien się znaleźć! To wzruszające i jakże poruszające, zwłaszcza kiedy jest się matką!
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego nikt nie chce wydać tej książki. Naprawdę.
UsuńPodziwiam! Pani Wioletta jest bardzo silną i odważną kobietą!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim kochającą mamą :)
UsuńO kurcze :O Podziwiem takich ludzi :O
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com
Nie ma co podziwiać, trzeba zacząć działać ;)
Usuńojeju wielkie WOW dla pani Wioli i dużo siły dla niej
OdpowiedzUsuńTeż byłam w szoku :)
UsuńMyślę, że skuszę się i ja :)
OdpowiedzUsuńDobre posunięcie.
UsuńPodziwiam naprawdę, czytałam już o tej akcji i oby wszystko się udało :)
OdpowiedzUsuńKuba jest już zdrowy. Ale są inne dzieci, które potrzebują tych pieniędzy.
UsuńMam już książkę w domu, teraz tylko czeka na odrobinę mojego czasu :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybciutko go znajdziesz.
UsuńSzacun dla tej babki :)
OdpowiedzUsuńNiestety u nas trzeba samemu kombinować aby sie wyleczyć, bo trudno trafić na porządnego lekarza, a za takiego trzeba płacić duuuze sumy. Przynajmniej są tacy ludzie, którzy pomagają.
Pozdrawiam.
http://fanofbooks7.blogspot.com
Ale trzeba do nich wyjść z prośbą o pomoc.
Usuńlubię takie prawdziwe historię i nawet jeśli miałyby wywołać wojnę z całym NFZ to warto je pisać, może się w końcu ludziom oczy otworzą...
OdpowiedzUsuńhttp://justboooks.blogspot.com/
Piać, pisać, jak najbardziej. Ale powinno się je też wydawać.
UsuńDlaczego ludzie nie decydują się na wydanie tak wartościowych książek? Być może historia Pani Wioletty dodałaby siły i nadziei innym rodzicom, którzy codziennie walczą o zdrowie swoich dzieci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię i jesteś naprawdę dobrym człowiekiem. Czasami wystarczy napisać.
Mam nadzieję, że zwrócę uwagę choć jednej skorej do pomocy osoby tym postem.
UsuńJestem bardzo zaskoczona decyzją wydawnictwa i niechęcią do wydania tej książki. Brawa dla Pani Wioletty za podjęcie tak trudnego tematu i chęć pomocy kolejnym dzieciom!
OdpowiedzUsuńTeż mnie ona dziwi.
UsuńWow podziwiam tą panią
OdpowiedzUsuńJa również.
UsuńNiestety teraz na każdym kroku można spotkać niekompetentnych lekarzy dla których najważniejsze są pieniądze, a nie ratowanie życia i zdrowia swoich pacjentów...
OdpowiedzUsuńTO bardzo przykre. Co z przysięgą Hipokratesa?
UsuńWytrwałość powinno sie nagradzać. Za trud jaki trzeba dać drugiej osobie. Wieli szacunek a notka poruszająca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam paulabiliniewicz.blogspot.com
Cieszę się, że wywołała takie emocje.
UsuńPodziwiam rodziców, którzy tak dzielnie walczą o swoje dzieci. I zawsze pojawia się we mnie jakaś iskierka nadziei i wiary w ten świat, kiedy pojawiają się takie zbiórki i w bardzo szybkim czasie udaje się osiągnąć odpowiednią kwotę. I wtedy to wszystko dzieje się bez patrzenia na poglądy polityczne i wszelkie podziały, jakich w Polsce mamy dużo. Potrafimy się zjednoczyć w imię pomocy drugiemu człowiekowi i dobrze to o nas świadczy. ;)
OdpowiedzUsuńChyba większość rodziców tak ma :)
Usuń