Kilka słów o mnie
Bloguję od 2005 roku. Jestem absolwentką Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Pracuję w jednej z państwowych instytucji publicznoprawnych, a wolne chwile poświęcam mojej rodzinie, przyjaciołom i oczywiście fantastyce. To właśnie koleżanki skierowały moje zainteresowania w stronę niezwykłego świata książki, filmu, serialu czy gry. A nawet znalazło się wśród nich miejsce dla mangi i anime. Bywam na lokalnych eventach poświęconych fantastyce. Można znaleźć mnie na Pyrkonie, raz w cosplay'u, raz bez.
  • Preferencje literackie: fantastyka, kryminał, thriller, horror, biografia muzyczna, literatura obyczajowa, manga/komiks.
  • Preferencje muzyczne: rock (hard rock, classic rock), heavy metal (thrash/black/death/doom/power/speed metal) oraz metal neoklasyczny. Po prostu kocham Megadeth!
  • Preferencje filmowe/serialowe: filmy i seriale oglądam "od święta", prędzej pokuszę się o krótkie anime. Prawdopodobnie wynika to z tego, że nikt nie chce oglądać ze mną horrorów - nie mam pojęcia dlaczego. Ale Breaking Bad to naprawdę dobry serial!
  • Moje Jezioro Fallen Leaf


    Bardzo lubię rozpoczynać recenzje od przybliżenia Wam sylwetki autora. Niestety tym razem mam do czynienia z niemalże anonimowym twórcą, znam tylko jego imię, nazwisko i miejsce zamieszkania. Jacek Potok z Łodzi.
    Ani wydawnictwo, ani sam autor nie zadbał o to, by czytelnik dowiedział się o nim czegoś więcej. Oceniając książkę, biorę pod uwagę wiek autora, jego możliwości pisarskie i dotychczasowy dorobek literacki. Tym razem nie będzie żadnej taryfy ulgowej.
    Marek i Ania podczas swojego pobytu w Stanach Zjednoczonych, wybrali się nad malownicze jezioro Fallen Leaf w Kalifornii. Podróż za ocean miała naprawić relacje między dwójką zakochanych, którzy mieli za sobą dość długą rozłąkę. Młodzi ludzie zignorowali wszystkie znaki, które ostrzegały ich przed wyprawą nad jezioro. Nawet mrożący krew w żyłach sen Anny nie odwiódł Marka od zamiaru zobaczenia na własne oczy zbiornika wodnego. Ale nie tylko wodę i zdumiewający krajobraz wokół niej dosięgnął swym wzrokiem mężczyzna. Był on też świadkiem utonięcia zakapturzonej postaci. Kim był topielec, którego Anna nie widziała i którego ciała policja nie odnalazła, choć sumiennie przeszukała całe jezioro? I czy kolejne, trudne do wytłumaczenia wydarzenia miały jakiś związek z nieznajomym oraz przestrogami, które przyśniły się młodej kobiecie?
    Co skłoniło mnie do wyboru tej książki? Pewnie jej opis, a szczególnie fragment „gra-labirynt w lesie pod Łodzią”. Uznałam, że fajnie będzie przeczytać powieść, której akcja toczy się w mieście, w którym mieszkam od paru lat. Autor dołożył wszelkiej staranności, by dokładnie opisać łódzkie ulice, zabytki i miejsca, które warto w Łodzi zobaczyć. Ta książka jest mapą, której symbole zastąpione zostały słowem. Dobrze znam lokalizacje, w których pojawiali się bohaterowie. Niestety fabuła znacznie ucierpiała na skrupulatności autora, który zajął się zbędnymi opisami miasta, zamiast nadać akcji powieści odpowiedniego tempa charakterystycznego dla gatunku. Nie jest to dla mnie ani thriller, ani kryminał i naprawdę trudno jest zaklasyfikować mi tę książkę. Jestem mocno zawiedziona tą lekturą. Zapowiadała się całkiem nieźle, ale później zaczęłam zwyczajnie gubić się w fabule, ponieważ Jacek Potok bardzo często odchodzi od głównego wątku i porusza masę innych tematów, by później niespodziewanie do niego wrócić. Wiele wątków było zupełnie niepotrzebnych. Nie znalazłam powiązania fabuły z opowieścią, której miejscem akcji był Meksyk. Zupełnie wyrwana z kontekstu była dla mnie również historia taksówkarza Romana. A próba rozwiązania zagadki tajemniczego utonięcia ciągnęła się niemalże w nieskończoność, raz się pojawiała, raz znikała, jakby pochłonął ją chaos, który po kilkudziesięciu stronach na dobre zagościł w książce.
    Powieść została napisana prostym językiem, ale autor skacze z tematu na temat jak szalony, fabuła wydłuża się przez to niemiłosiernie, a czytelnik po prostu się nudzi. Wiele razy miałam ochotę odłożyć tę powieść i najchętniej więcej do niej nie wracać. Chciałam jednak dać jej szansę i miałam nadzieję na ciekawe rozwiązanie zagadki z początku lektury i zakończenie, które wbije mnie w fotel. Wybuchu fajerwerków niestety nie było. Mamy za to cały wachlarz tematów, wokół których porusza się autor: od przyjaźni, po bezdomność, na katolicyzmie kończąc. Czasem krew mnie zalewała, gdy czytałam dialogi pełne moralizatorskiego tonu. Nadawały się one bardziej na kościelne kazanie, niż na teksty, które mogłyby paść w rozmowie pomiędzy dwoma najlepszymi kumplami.
    Bohaterów nie polubiłam, choć Jacek Potok włożył wiele wysiłku, by dopracować postać Marka i Tomka. Marek to zbyt pewny siebie cwaniak, synek bogatych rodziców, który myśli, że jest królem życia. Tomek jest nieco bardziej rozsądny, do wszystkiego co ma, doszedł ciężką pracą. Dwa zupełnie różne charaktery. Choć mężczyźni znają się od dziecka, z biegiem czasu ich drogi powoli zaczęły się rozchodzić, co nie umknęło uwadze Marka, który to postanowił ratować wieloletnią przyjaźń.
    „Moje Jezioro Fallen Leaf” to powieść z trzema wątkami, które niestety się ze sobą nie łączą. Nie mam bladego pojęcia, co autor miał na myśli, jak powinno czytać się tę książkę i gdzie został ukryty sens. Można było stworzyć z niej zbiór trzech opowiadań, ale niestety opisane w niej historie nie tworzą spójnej całości. Może i wydarzenia miały układać się w metafizyczną układankę, ale chyba ktoś ukradł kilka części, które były spoiwem łączącym te opowieści. Pierwszy raz spotykam się z taką książką. W dodatku trudno jest mi ją zakwalifikować do jakiegoś konkretnego gatunku literackiego, miesza się tu kryminał z thrillerem, obyczajówką, a nawet horrorem.


    Ocena: ✭✭✭

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu: 
    http://novaeres.pl/blog/


    23 komentarze

    1. Szkoda,że książka okazała się tak słaba.:)

      OdpowiedzUsuń
    2. Ani trochę mnie nie zachęca sam opis :(
      A do tego tak jak mówisz skoro są trzy odrębne wątki nie ma sensu czytać.

      http://weruczyta.blogspot.com/

      OdpowiedzUsuń
    3. Ogólnie jak nie cierpię uprzedzeń, tak po prostu nie tykam książek tego wydawnictwa. Bardzo nie podoba mi się ich polityka i książki są zazwyczaj... słabe.
      Wyjątkiem jest "Pamiętnik diabła" Adriana Bednarka, których jest kawałem dobrej literatury :D
      Pozdrawiam :)
      Niekulturalna Kasia

      OdpowiedzUsuń
    4. Zupełnie nie znam tej książki, ale też jakoś specjalnie nie zachęciła mnie do przeczytania

      OdpowiedzUsuń
    5. Niestety ta książka zupełnie nie jest dla mnie...

      OdpowiedzUsuń
    6. Ja myślę, że to bardzo dobrze, że nie wiadomo nic o autorze - dzięki temu rzeczywiście oceniasz książkę, jej treść, fabułę :)

      OdpowiedzUsuń
    7. Sama raczej jej bym nie wybrała. W dodatku widzę, że wypadła słabo, więc tym bardziej ją sobie odpuszczę :)
      http://whothatgirl.blogspot.com

      OdpowiedzUsuń
    8. Dziękuję za ostrzeżenie. Książki tego wydawnictwa bywają albo naprawdę dobre, albo czasami skrajnie słabe. Tę na pewno będę omijać szerokim łukiem.

      OdpowiedzUsuń
    9. Już przynajmniej wiem czego unikać. Pozdrawiam :)

      OdpowiedzUsuń
    10. Nie słyszałam wcześniej o tym autorze. Na razie się też nie zdecyduję na jego książkę. Nie tylko dlatego, że nie polecasz, ale przez wiosnę i lato zupełnie nie mam ochoty na kryminały.

      OdpowiedzUsuń
    11. Chyba ją sobie odpuszczę teraz. Może kiedyś jak wpadnie mi w ręce to przeczytam, ale na chwilę obecną raczej nie. :)

      OdpowiedzUsuń
    12. Lubię takiego rodzaju historię, mam nadzieję, że uda mi się niebawem po nią sięgnąć. Bardzo dobra recenzja.
      http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/05/harry-potter-podroz-przez-historie.html

      OdpowiedzUsuń
    13. Szkoda, że to taka książka o niczym... Podziękuję :/

      Pozdrawiam,
      Książkowa Przystań

      OdpowiedzUsuń
    14. Nie czytałem tej książki ale chętnie ją przeczytam, żeby samemu ją ocenić. Pozdrawiam

      OdpowiedzUsuń
    15. Od początku czułam, że to nie jest książka dla mnie ;)

      OdpowiedzUsuń
    16. A mnie właśnie opis zachęca, jednak po Twojej opinii chyba jej nie przeczytam:( Czekam na więcej ksiązek w tym klimacie godnego polecenia!

      https://redamancyy.blogspot.com/

      OdpowiedzUsuń
    17. Coś czuję, że rzucałabym tą książką o ścianę. Nie wiem, co to wydownictwo wsobie ma, ale albo wydaje wręcz genialne pozycje, albo właśnie takie cuś :/

      Pozdrawiam i zapraszam:
      Biblioteka Feniksa

      OdpowiedzUsuń
    18. Może właśnie dlatego autor nie pozwolił czytelnikowi na głębsze go poznanie - bał się opinii czytelników i nie chciał sobie nimi zawracać głowy? Szkoda, że coś, co mogło być niezłą lekturą okazało się tak słabe:(

      OdpowiedzUsuń
    19. akurat ta ksiązka jest dla mnie za ciężka :)

      Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2018/04/z-motywem-kwiatow.html

      OdpowiedzUsuń
    20. Zdecydowanie po nią nie sięgnę, z pewnością bym się z nią nie polubiła ;)

      OdpowiedzUsuń
    21. Raczej unikam teraz tego typu książek.

      OdpowiedzUsuń
    22. Czuję się zachęcony. Bardzo ciekawa recenzja!

      OdpowiedzUsuń
    23. Chyba faktycznie nie ma po co sięgać

      OdpowiedzUsuń